Poszukuję - wymienię

wtorek, 29 kwietnia 2014

Konfitura z fiołków

 
 
                              Jako dziecko jadłam kwiaty akacji. Smakowały tak sobie,  ale jedząc je można było poczuć w ustach skoncentrowany upajający akacjowy zapach, który  krył się w miodnikach białych kwiateczków.
 
Okazuje się, że intensywny zapach kwiatu można utrwalić w celach kulinarnych. Słyszałam, że kandyzuje się płatki róż, ponoć jest to coś wspaniałego, ale nie miałam okazji spróbować. 
 
 
 
Za to przed świętami dostałam od znajomej słoiczek konfitury z fiołków wonnych.
 
 
 
 
 
Fiołki wonne już przekwitły, bo kwitną na przełomie marca i kwietnia. Mają drobniejsze kwiaty, niż większość fiołków, tym bardziej jestem pod wrażeniem ogromu pracy, który trzeba było włożyć, żeby przygotować tę konfiturę.
Okazuje się że robi się ją z samych płatków kwiatowych. Trzeba więc zebrać milion kwiatów, oskubać je z płatków, zasypać je cukrem i smażyć razem z sokiem z cytryny i otartą skórką pomarańczową.
 
Chyba darczyni mnie bardzo lubi ...
 
 
 
 
Efekt jest niezwykły - płaska łyżeczka konfitury dodana do herbaty zamiast cukru nadaje herbacie niezwykły, nieporównywalny z żadnym aromat i smak.
Trochę pomarańczowy, trochę słodko-kwiatowy, coś niepowtarzalnego....
 
 
 
 
 
 
Pod wrażeniem  tej konfitury zrobiłam zdjęcia chyba wszystkim fiołkom, dzikim i ogrodowym, które udało mi teraz spotkać w naszej okolicy...
 
 
 
 
 
 
niezidentyfikowane leśne...
 
 
 
 
 
 
 
niezidentyfikowane białe ogrodowe...
 
 
 
 
 
 
 
tu białe ogrodowe przerosły się z fioletowymi rogatymi...
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
fioletowe rogate w swojej nowej skrzyneczce
 
 
 
 
 
i rzeczona skrzyneczka przed osiedleniem w niej fiołków...
 
 
 
 
 
 
 
 
 
I jeszcze na koniec nie mogłam się powstrzymać, żeby nie pokazać kuzynostwa  z fiołkowej rodziny...
 




 


 
 
 
Pokazywałam je już wcześniej , ale teraz rozkwitły na dobre. Przyznacie chyba, że ta rodzina fiołkowych nie tylko smaczna, ale i piękna jest...
 
 
 

 

 
















 

 
 
 
 
 
 
pozdrawiam
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

 

 

 

 

 

środa, 23 kwietnia 2014

Czarne pierwiosnki




                                  Większości pierwiosnków służy wilgotne podłoże oraz jasne, ale nienasłonecznione stanowisko. Ten ma trochę inaczej - lubi jasne, ale raczej  suche  miejsca. To dlatego, że pochodzi od pierwiosnka łyszczaka, który  rośnie na suchych, wapiennych skałach i wysokogórskich murawach europejskich gór.

 

 
 
Pierwiosnek omszony  (Primula x pubescens)




 


Ma piękne sztywne, gładkie liście zebrane w rozety. Młode liście mają siwawy nalot, tak jak i pączki kwiatowe pokryte są srebrzystym proszkiem. Kwiaty są we wszystkich kolorach i mocnych odcieniach z żółtymi  charakterystycznymi środkami, miło pachną.  Wygląd środka kwiatu, natężenie żółtej barwy, jego omączenie też jest cechą odmianową.
 

 



U mnie w ogrodzie rosną dwie odmiany, o takich samych ciemnofioletowych, aksamitnych , prawie czarnych płatkach. Różnią się tylko tym, że jedna odmiana ma ząbkowane liście, druga jest o gładkich brzegach.





                   Zauważyłam, że na jesieni czasami dobrze jest od nowa wsadzić rośliny, ponieważ mają tendencję do "wyłażenia" z ziemi, Ich korzenie rosną w górnej części i wypchnięte rozetki czasami leżą na ziemi. Jest to okazja do rozdzielenia rośliny.


 




Dosyć łatwo można tego pierwiosnka rozmnożyć przez wysiew nasion, które po siewie trzeba stratyfikować, czyli wystawić je na kilka tygodni na mróz. Trudno tylko kupić nasiona...



                    Uroda i wdzięk tego pierwiosnka spowodowała, że jego kolekcjonerzy gromadzą po kilkaset odmian tej rośliny, zrzeszają się w towarzystwa wielbicieli tego kwiatu, a najrzadziej spotykane egzemplarze osiągają niebotyczne ceny.



 


 

My lubimy też inne pierwiosnki, może nie taki cenne...






 
 
 
 


 
 



Wiosną dobrze czujemy się w ich towarzystwie.
 
 
 
 
pozdrawiam

sobota, 12 kwietnia 2014

Rogate ....

 
 
                      Mam słabość do fiołków rogatych (Viola cornuta), zwanych przez niektórych miniaturowymi bratkami. Do tej pory miałam na stałe tylko odmianę o fioletowo-niebieskich kwiatach, która rozsiewała się pięknie  po całym ogródku i co roku na wiosnę obsadzałam nią wiosenne rabatki. Te fiołki łatwo regenerują uszkodzone korzenie, dlatego można je przesadzać do woli.
 
Teraz zachwyciłam się różowymi fiołkami, kupiłam dwie odmiany zbliżone kolorystycznie i obsadziłam nimi  wszystko co mogłam...
 
 
 
 
 
 
 
Szczególnie podoba mi się fiołek z kwiatami w kolorystyce: brudny róż - brzoskwinia. W miarę przekwitania kwiaty robią się coraz jaśniejsze, tak że na jednym krzaczku są kwiateczki w różnym natężeniu barw
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Ta druga odmiana też niczego sobie...
 


 
 
 
 
 
 
Wydaje mi się, że razem fajnie wyglądają...
 
 
 
 
 
 

 
 

 





                     Nie od razu zauważyłam w fiołkowej gęstwinie stworzonka w barwach ochronnych, które przyczajone prawdopodobnie liczą na to, że nikt ich nie zauważy i jakoś uda im się dotrwać do Wielkanocy w tym pięknym otoczeniu.
Ominą je przedświąteczne porządki, cały ten pośpiech i  zamieszanie...





 
 
 
 
 
 
 
Niektóre z nich z nich, żeby bardziej upodobnić się do otoczenia zapuściły nawet różki w brzoskwiniowym kolorze ...
 
 
 
 
Wśród fiołków rogatych bryka rogaty baranek, podzwaniając srebrnym dzwoneczkiem....
 



 


Już niedługo święta! 
 
 
 
 
 
 
pozdrawiam